Mieszkańcy, którzy przyszli do Spółdzielni Mieszkaniowej Kisielin na zwołane przez jej zarząd walne zgromadzenie nie mogli do niej wejść. Aby oddać swój głos, w sprawie absolutorium dla prezesa i jego zastępcy musieli czekać na dworze.
Prezes jednak nie wyszedł. Problem w tym, że włodarz nie chce rozmawiać z mieszkańcami. Z nami również. Mimo wielu prób pan prezes po prostu uciekał.
Po zliczeniu głosów było jasne, że mieszkańcy nie udzielili absolutorium zarządowi spółdzielni, czyli prezesowi i jego zastępcy.
Formalnie rzecz biorąc, teraz rada nadzorcza powinna zwołać kolejne walne zgromadzenie i odwołać na nim prezesa spółdzielni oraz jego zastępcę. Zdaniem części mieszkańców może być jednak kłopot, bo rada nadzorcza działa już nielegalnie.
Jeżeli rada nadzorcza spółdzielni nie odwoła prezesa i jego zastępcy to mieszkańcy zapowiadają, że zwołają nadzwyczajne walne zgromadzenie.
Przypomnijmy - problemy ze Spółdzielnią Mieszkaniową Kisielin zaczęły się w 2015 roku. Wtedy część mieszkańców odłączyła się od spółdzielni i postanowiła utworzyć wspólnotę. Wówczas na polecenie prezesa zaczęto demontować chodniki przy blokach, które nie podlegały już pod spółdzielnie lub żądał opłaty za korzystanie z chodników. Na osiedlu rozbierane były też place zabaw.