W środę, 21 listopada obchodzono Dzień Pracownika Socjalnego. W tym roku święto zbiegło się z pierwszą, uroczystą sesją Rady Miasta Gorzowa. Czyli z zaprzysiężeniem nowych radnych i prezydenta. Ale sesja potoczyła się inaczej niż planowano.
Tomasz Manikowski jest pracownikiem Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie, a do tego został radnym i to jeszcze klubu prezydenckiego. Mimo to zwracał się do Jacka Wójcickiego stanowczo.
Osiem dni przed świętem pracownika socjalnego, 13 listopada dyrektorzy jednostek pomocy społecznej w Gorzowie dostali pismo z Urzędu Miasta, w którym czytamy „Informuję, że Prezydent Miasta podjął decyzję, iż w tym roku jednostki nie mogą wypłacić pracownikom żadnych nagród. Wszystkie środki zaoszczędzone, które zostaną w Państwa budżetach, mają zostać zgłoszone Wydziałowi Spraw Społecznych i będą przekazane jednostkom, w których występują niedobory".
Kiedy pisma trafiły do urzędników, wiceprezydent do spraw społecznych, Radosław Sujak był na zwolnieniu lekarskim. W pracy nie było też prezydenta Jacka Wójcickego. Zamieszanie już kilka dni temu wyjaśnił sekretarz miasta, który obiecał, że nagrody będą. A pracownicy przyszli na sesję żeby zapytać dlaczego pieniędzy będzie znacznie mniej.
W tym roku nagrody wynoszą średnio około 270 złotych brutto, czyli ok. 189 zł na rękę. Rok temu pracownicy GCPR dostali prawie trzy razy tyle.